Czy wcielasz się czasem w strażnika, który z surowością pilnuje, byś „pracowała nad sobą”? Czy zdarza się, że natarczywy głos w Twojej głowie pogania do zmiany: „Jesteś do niczego! Znowu Ci nie wyszło! Musisz się zmienić!”.
Mało kto lubi, gdy bezwzględnie jest mu coś narzucane, więc w odpowiedzi na ten krzyk myśli pojawia się opór – staje on w obronie poczucia wolności i buńczucznie odpowiada: „Nie chce mi się. I tak nie wyjdzie, więc nie warto”. I odkładasz swoje cele rozwojowe, a potem zarzucasz sobie lenistwo.
Czasem „praca nad sobą” wynika z poczucia, że musisz sprostać zewnętrznym ideałom. Krytycznie patrzysz na siebie przez pryzmat porównywania z tymi, którzy wydają Ci lepsi, zdrowsi, bogatsi, bardziej szczęśliwi i stwierdzasz, że potrzebujesz im dorównać. Dochodzisz do wniosku, że nie jesteś dostatecznie: szczupła, wysportowana, mądra, kompetentna, dobra dla innych. Że nie jesteś dostatecznie dobrym rodzicem, pracownikiem, szefem, dostatecznie dobrą przyjaciółką dla swoich przyjaciół.
Bywa, że Twój krytycyzm wynika z nawyku porównywania się z innymi. Może też wypływać z wpojonego w dzieciństwie dążenia do sprostania wymaganiom innych ludzi – rodziców, nauczycieli. Może też wynikać z chęci dostosowania się, by czuć się lubianą, niezbędną, ważną, akceptowaną.
Jeżeli jesteś zmęczona „pracą nad sobą”, jeśli „pracując nad sobą” widzisz głównie swoje niedoskonałości i porażki, chcę zaproponować Tobie alternatywne podejście oparte na 4 założeniach:
- Nie naprawiaj siebie, pozwól sobie wzrastać.
- Niech Twoje wzrastanie będzie wyrazem miłości do samej siebie.
- Niech w Twoim wzrastaniu pomaga Ci to, co w sobie lubisz i cenisz.
- Wzrastając, szukaj poczucia wdzięczności i zachwytu.
I zamiast skupiać się przede wszystkim na swoich słabościach, wadach, porażkach, odkrywaj swój naturalny rytm wzrastania. Zapewne nie raz miałaś okazję obserwować to, jak małe dziecko uczy się chodzić. Jak stawia pierwsze kroki w kierunku rodzica, który czeka na nie z otwartymi ramionami. Pewnie zauważyłaś również, że większość dziecięcych upadków jest niegroźnych. Dzieci potrafią błyskawicznie wstać i ruszyć dalej w drogę. Kierują się naturalnym rytmem wzrastania. Nie denerwują się „na zapas”, że upadną. Są tak skupione na celu, do którego dążą, że z łatwością podnoszą się z ziemi.
W dorosłym życiu zapominamy o wrodzonej umiejętności uczenia się, wrodzonym dążeniu do odkrywania tego, co daje nam w życiu zadowolenie.
A gdybyś tak zamiast „pracować nad sobą” zaczęła odkrywać siebie? Odkrywając siebie możesz zadać sobie parę pytań:
- Co lubisz w sobie?
- A jeśli czegoś w sobie nie lubisz, to czy potrafisz dostrzec, co dobrego może kryć się za cechą, której u siebie nie lubisz?
- Czy zauważasz w jakich sytuacjach to nielubiane się przydaje?
- Czy potrafisz polubić coś w sobie na nowo?
- Co się stanie, jeśli w całości, hurtowo polubisz siebie?
Możesz też przyjrzeć się temu w jaki sposób traktujesz własne wzrastanie.
- Czy rozwijając się czujesz się coraz lepiej w swojej własnej skórze?
- Czy dajesz sobie prawo do zmęczenia i odpoczynku?
- Czy to, do czego dążę jest w zgodzie z potrzebą Twojego serca?
- Co Cię zachwyca, gdy uczysz się nowych rzeczy?
- Co wzbudza w Tobie entuzjazm i radość?
- Za co możesz podziękować?
Jeśli Twoja „praca nad sobą” to przede wszystkim samodyscyplina, wyrzeczenia i chęć sprostania jakimś wzorcom, jeśli w tej „pracy” nie doświadczasz przyjemności i satysfakcji, wyluzuj. Usiądź, odpocznij. Wsłuchaj się w siebie. Zadaj sobie jedno pytanie:
- Co w tej chwili jest mi najbardziej potrzebne?
Jeśli zamiast „pracować nad sobą” zatroszczysz się o siebie, automatycznie zaczniesz wzrastać w Twoim naturalnym rytmie, w sposób, który jest przyjemnym wyzwaniem. W kierunku, który jest spełnieniem potrzeb Twojego serca a nie naśladowaniem sukcesu innych.
ewa-kujawa.pl
zdjęcie: suju-foto z pixabay